Katharsis - 2009-03-02 20:27:24

Instancja The Temple of Atal'Hakkar
tutuł: Spuścili Psa!



Gospoda w Stormwind, w dzielnicy Dwarven District. Pewien stary poczciwy krasnolud, cuchnący alkoholem zabawiał grupkę młodych adeptów magii i wojaków ciekawą historią pewnych ludzi z pewnej gildii, którzy udali się do pewnej instancji..
- Pewnego deszczowego dnia w Swamp of Sorrow doszło do bardzo dziwnego zdarzenia. Mianowicie spuścili psa…  -zaczął mówić krasnolud, z zapijaczonym uśmiechem patrząc w pustą przestrzeń. – Jednakże droga młodzieży… od początku!


Swamp of sorrow było krainą bagnistą, zamieszkaną przez lamparty, wielkie pająki i krokodyle. Nie tylko. Tamtymi bagnistymi labiryntami chadzały spokojnie orkowie mający swoją siedzibę Stonard. Czworonożne zielone smoki i fallen dreanei. Jednakże to nie wszystkie dziwne istoty. Brzegi morza zamieszkiwały dziwaczne humanoidalne Murlocki, kochające piersi murlockich kobiet, które prawdę mówiąc nie różniły się od swoich męskich towarzyszy. Oni również nie odróżniali ich od siebie. Jednakże sam środek stawu, w dziwnej podwodnej budowli zamieszkiwali trolle ludojadów jedzących ludopodobne istoty. Ten oto dziwny budynek odwiedziło dwóch gildian, chadzających pod sztandarem WarCry.
Daney był młodym wojownikiem, który musiał zabić głównych dowodzących kultem ludojadów. W obronie biednych murlocków i innych istot ludzko podobnych stanęła młoda elfka łowczyni Frankfurt ze swoim czarnym kompanem, Zdradą. Kiedy przeszli przez pierwsze wejście, znajdujące się pod wodą, oboje narzekali nie tyle na wodę, co na psa, który wytrzepał się, wypuszczając na nich całą wodę ze swojego czarnego futra.
- Uspokój go jakoś! – warknął Daney.
- To nie takie proste! – fuknęła obrażona.
- Ty jesteś łowcą, nie ja! – syknął Daney.
- No niby tak… - burknęła, spuszczając świetliste oczy.
- Jak to niby tak? – wojownik doznał małego szoku.
- A no wiesz… ja dopiero się uczę…
- Świetnie! – fuknął Daney. – Jesteś łowczynią amatorką… No nie ważne. Uspokój jakoś tego kundla!
- Nie nazywaj go tak! – wydarła się na niego, a ten zamarł zaskoczony. Echo jej głosu długo niosło się po korytarzach ruin.
- Wspaniale. Element zaskoczenia właśnie prysł. – westchnął ciężko.
- Może nie słyszeli…? – odpowiedzią na niepewne pytanie elfki był wrzask kilkudziesięciu trolli z głębi korytarza. Daney i Frank popatrzeli po sobie. Wojownik był wściekły. Oczy mu płonęły żywym ogniem.
- Mieli nie słyszeć twojego wrzasku? – spytaj wściekle.
- Może zobaczyli pająka czy szczura? – zapytała cichutko. Wzrok Daney’a ją spiorunował, więc grzecznie spuściła głową i zamilkła. Wielki, czarny i bardzo odważny wilk schował się za nogami swojej właścicielki. Głosy wściekłych trolli były coraz bliżej…

Krasnolud odchrząknął, wprawiając słuchaczy w jeszcze większe zaciekawienie. Napięcie rosło. Atmosfera była tak gęsta, że barman by dojść do krasnoluda, musiał kroić ją nożem na plasterki i odrzucać na boki. Opowiadacz wziął duży łyk piwa, po czym z znudzonym głosem stwierdził:
- To co było dalej jest zbyt krwawe, by to opisywać. Przejdźmy do dalszej części historii.


Daney wycierał zakrwawiony miecz, natomiast łowczyni obdzierała ze skóry wielką jaszczurką, plującą ogniem, zwaną pospolicie smokiem. W końcu cała zarumieniona, zdyszana i zmęczona triumfalnie zawinęła sześćdziesiąt metrów zielonej łuski, po czym włożyła ją do małej torebki u boku.
- No to jak? Co robimy? – zapytała uradowana. Daney jakby dopiero teraz zauważył, że ona jeszcze żyje.
- Został nam ostatni dowódca. – rzekł z nadzieją, że to on się pozbędzie tej małolaty.
- Prowadź, Daney! – zawołała rozradowana jak dziewięciolatka, która dostaje nową lalkę, której ma urwać głowę, ubranka postrzępić a głosy zafarbować.
Wojownik z wielką ulgą ruszył naprzód. Błądzili korytarzami, mijając setki martwych trolli. Nie koniecznie byli martwi. Duże prawdopodobieństwo, że większość żyło, a udawało martwych. Tak jak jeden z trzech zabitych smoków. Kiedy dostrzegł, że Frankfurt zbliża się do niego z ostrzem do obdzierania ze skór, podskoczył i wyleciał z wrzaskiem małego dziecka do swojej smoczej mamusi.
W końcu znaleźli wielką komnatę, a w niej dziurę, z której było widać ostatniego przywódcę – wielkiego trolla na sterydach. Jednak on ich nie widział. A zrzucane kamienie i strzały nie trafiały celu. Chociaż spadały tuż przed jego oczami. Widać sterydy działały też na mózg, ale w odwrotny sposób.
- No to co robimy? – spytał zrezygnowany Daney. Nie miał ochoty szukać zejścia na dół.
- Skakamy? – spytała rozradowana. Spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Chcesz zginąć? – burknął. Spuściła głowę, lekko zmieszana. Odpowiedź naszła sama.
- Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeśśśśśśśśśśśśśśśśśśśććććććććććććććććććććććććććć! – usłyszeli głośny basowy głos, niosący się echem po ruinach. Para poszukiwaczy przygód spojrzała po sobie, po czym w dół. Głos należał do owego trolla. Frankfurt uśmiechnęła się szczero ko.
- Jest głodny! – oznajmiła.
- Słyszałem. – fuknął się wojownik. Elfka popatrzyła na niego, a następnie na wilka na nimi, goniącego własny ogon, po czym ponownie na Daneya z szerokim uśmiechem. Zrozumiał w lot jej plan. Piętnaście minut gonili wilka po ruinach, następne dziesięć męczyli się z jego uwiązaniem. Kiedy już jego łapy zostały związane, został łagodnie spuszczony przez dziurę. Wył przy tym niemiłosiernie. Troll widząc swój obiad cieszył się niemiłosiernie. Machał wielkimi łapskami, a pies zaczął pisać jak świnia. W pewnym momencie zaczęli go wciągać powrotem w górę, ku uldze Zdrady a złości Trolla. Ten drugi wybiegł gdzieś drzwiami i znikł z pola widzenia.

- I co dalej? – zawołał podekscytowany słuchacz. Krasnolud uśmiechnął się szeroko, podkręcając brodę.
- Rozwiązali wilka. Z trudem chodził, gdyż łapy mu się trzęsły. Jednak nie miał im tego za złe. Kupili jego wybaczenie za sporą kość.
- A troll? – wymsknęło się jakiejś dziewczynie.
- Troll? Przybiegł do nich sam. Zabili go bez większych problemów. No ale! Młodzieży! Czego się nauczyliście z tego opowiadania? – spytał.
- Że kiedy sytuacja jest bez wyjścia, należy spuścić psa!
- Myślałem raczej, że jak Jasiu nie przyjdzie do pana, to pan przyjdzie do Jasia. Ale ten morał też dobry.


Naturalnie! Ta historia jedynie z połowie wydarzyła się naprawdę! ;) Dialogi są jak najbardziej zmyślone! :) Jednak fabuła... nie do końca :P

www.warcry.pun.pl wczasy z dziećmi filtry pulsacyjne www.kingdog.pl