WarCry

Forum Klanu, którzy przesiaduje na serverze Andeeria.


#46 2009-03-19 16:08:55

Alez

Oficer

8784554
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-03-02
Posty: 139
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

deadknight?


Za tym głosem duchem walki i odwagi
            W góre sztandar z Orłem Białym uniesiemy

Offline

 

#47 2009-03-19 16:20:59

Katharsis

Niania gildii ^^

10183085
Call me!
Skąd: Tarnowskie Góry
Zarejestrowany: 2009-02-03
Posty: 389
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

Nieeeee. Bez motywów z Wowa proszę ;P to nie ma nic wspólnego z wowem xD


Jeśli kobieta odchodzi od zmysłów na Twój widok, musisz pogodzić się z prawdą, że jesteś Gey Elfem. Wiem... mnie też ten fakt boli. Tak bardzo Cię lubiłam... <mówi, wyciągając ostry topór dwuręczny>
"Nieznajomość regulaminu nie zwalnia z jego przestrzegania"

Offline

 

#48 2009-12-15 19:26:00

Herka

Członek

7927390
Zarejestrowany: 2008-12-30
Posty: 164
Punktów :   

Re: Twórczość :)

jaki fail? ja tu takiego nie widzę


Black Rose: "Are you looking for death? You found her..."

Offline

 

#49 2009-12-15 21:54:25

Katharsis

Niania gildii ^^

10183085
Call me!
Skąd: Tarnowskie Góry
Zarejestrowany: 2009-02-03
Posty: 389
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

Syberia
Marzec. 1900rok.

    Wielkie puszcze w głębi Rosji są majestatyczne, ale kryją w sobie zbyt wiele tajemnic. Mała wioska, gdzieś u podnóża puszczy. Ludność wesoła, przyjazna, dobrze sobie znana. Kilka niewielkich domostw, dwie sporej wielkości stodoły i pola, wszechobecne pola. Słońce świeciło przyjemnie, pieszcząc policzki młodzieży wesoło idącej na pole. Czas roztopów. Wiosna przyszła niezwykle wcześnie jak na te tereny, więc nie czekano, ruszano od razu ze świtem na pole, by orać ziemię i siać ziarno. Wieszczki nie przepowiadały powrotów przymrozków. Na polu była cała młodzież, poza jedną parą. Pod cieniem drzew siedział młody chłopak. Miał gęste, kasztanowe włosy. Zielonymi oczami obserwował wszystko dookoła, ale najczęściej jego wzrok padał na jego towarzyszce, młodej dziewczynie. Miała długie kręcone czarne włosy, czarne oczy. Cały czas chichotała, oglądając się, czy nikt ich nie zauważa. Ubrana w szarą, prostą sukienkę, bez przerwy poprawiała materiał na kolanach.
    - Saszka, nad czym myślisz? – spytała z rosyjskim akcentem, spoglądając na niego kątem oka. Uśmiechnęła się niewinnie i zamrugała zalotnie. Chłopak trochę się zarumienił.
    - Azalia, wyjdź za mnie. – spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się. Dziewczyna była widocznie zaskoczona.
    - Saszka, nie mogę! Dobrze wiesz! Mój ojciec już ma plany… - mówiła i  jakby obawiając się tego, że może ich zauważyć, uciekła wzrokiem w bok.
    - To ja go spytam! Na pewno się zgodzi! Przecież moja rodzina jest wystarczająco zamożna… - mówił trochę załamany. Widać, wizja bez dziewczyny była dla niego nieznośna.
    - Spytaj się, ale już mówiłam, nie zgodzi się. Mówił coś o wyjeździe. – powiedziała od niechcenia, wstając nagle i pozostawiając chłopaka samego. Ruszyła w stronę domostw.

*.*.*

    Mimo wczesnej wiosny, noc otaczała krajobraz bardzo szybko. Horyzont jeszcze otulały jasne promienie słoneczne. Sasza, ubrany w elegancki strój szedł przez swoją wieś do domu młodej Azali. Planował prosić o jej rękę ojca. Był gotów upaść na kolana. Stanął z bukietem kwiatów przed drzwiami. W domu świeciło się światło. Wziął głęboki wdech i zapukał. Odczekał chwilę i drzwi otwarły się. Stanął w nich mężczyzna, trochę otyły, z siwymi włosami i brodą. Spojrzał na młodzieńca z góry. Sasza uśmiechnął się blado.
    - D-dobry wieczór. Ja do Azali. – powiedział, jąkając się. Mężczyzna kiwnął głową i wpuścił go do środka. Znalazł się w dużym pokoju gościnnym, w którym siedziała cała rodzina. Matka, ojciec, który otwarł drzwi oraz trzech synów w wieku sześciu, ośmiu i jedenastu lat, cztery dziewczynki, a  wśród z nich Azalia. Oraz babcia z dziaduniem, przy kominku, na fotelach, przykryci kocami.
    - Młodzieńcze, w jakiej sprawie? – spytał ojciec Azali, zamykając za chłopakiem drzwi. Sasza odczekał aż podejdzie do rodziny i uśmiechnął się blado.
    - Ja… chciałbym pana prosić o rękę pana córki, Azali.
    Nigdy wcześniej nie wracał tak oburzony do domu. Została urażona jego duma, gdy ojciec Azali zaczął mu się śmiać w twarz.

*.*.*

    Kiedy rano pracował na polu, skrupulatnie unikał spojrzenia Azali. Próbowała go jakoś przeprosić, podejść, porozmawiać, ale on był wkurzony za bardzo na jej ojca, by z nią rozmawiać. Kopał ziemię z oburzeniem, siał ziarno zbyt chaotycznie, aż w końcu ojciec zwolnił go z pracy na polu, widząc niepokój u swego syna. Ten udał się do domu. Wykąpał się w zimnej wodzie, ubrał w czyste ubrania. Siedział teraz w swoim pokoju z kartkami i ołówkiem, najdroższym prezentem, jaki dostał od swojego wuja w Lwowa. Wziął głęboki wdech i spojrzał za okno. Słońce powoli chowało się za promieniami słońca. Spojrzał na swój rysunek i wyrwał go, pomiótł i rzucił nim w kąt...

*.*.*
Syberia
Lipiec. 1945rok

    Nuala odłożyła grot swojej magicznej włóczni, wykonanej z astralnej stali. Obraz samotnego chłopaka siedzącego w pokoju zbytnio rozmiękczył jej serce. Dusiła łzy. Źle oceniała swojego opiekuna przy pierwszym spotkaniu. Leżała w sypialni Saszy, a on sam teraz sypiał w pokoju gościnnym. Pokój był mały, mieściło się tylko duże łóżko i komoda. Obok niego na łóżku leżał czarno-złoty lis, bardziej przypominający owczarka collie. Obserwował dziewczynę kątem oka.
    - Hm. – prychnął. – Zbytnio wzruszasz się bez Anzelma. – powiedział kąśliwe. Posłała mu nieprzyjemne spojrzenie, a on odesłał jej promienny uśmiech, ukazujący ostre kły w pełnej okazałości.
    - Nie mam tego sceptycznego podejścia bez niego. Dobrze wiesz, że nie potrafię wykonywać pewnych czynności bez was. – mruknęła mu w myślach. On prychnął, spoglądając za okno.
    - Nie tylko ty jesteś zależna od nas, ale i my od ciebie. Nawet nie zdajesz sobie jak bardzo. – zamruczał, rozciągając się wygodnie na pościeli. Zrzuciła go kopniakiem.
    - Potem mam mnóstwo kłaków w włosach! – zajęczała sztucznie dramatycznie. Prychnął oburzony, po czym skierował się na schody do kuchni. Nuala rozłożyła się zadowolona na całym łóżku i o niczym innym nie marzyła, jak o dobrej kuchni wilkołaka. Podniosła się nagle i spojrzała za okno. Za pomocą Ciar’y odnalazła umysł Saszy i ku swojemu zdumieniu odkryła, że jest on w kuchni. Gotował. Przeciągnęła się zadowolona z życia i wyskoczyła z łóżka i udała się na dół. Stanęła na przejściu do kuchni i zajrzała do środka. W kuchni, jak zawsze, panował upał. Zauważyła go ubranego w same spodnie, bez koszuli z odsłoniętym torsem. Był bardzo dobrze zbudowany, jak przystało na ten rodzaj wilkołaka. Zaczesał włosy do tyłu i… dopiero teraz zauważyła, ogolił się. Wyglądał dużo młodziej. Dopiero teraz dostrzegła, że jego oczy są niezwykle żółte.
    - Ruarc, on ma żółte oczy. Nie takie jak w wizji. – powiedziała trochę z niedowierzaniem. Ciągle się na niego gapiła.
    - Nie dokończyłaś wizji, moja droga. – powiedział lis czasu, rozwalając się wygodnie na łóżku właściciela domu, pozostawiając sporą część swojego futra na świeżej, wymienionej pościeli.
    - Ale… kiedy go spotkałam, miał zielone oczy. – powiedziała mu w myślach. Obserwowała go ciągle. Westchnął ciężko.
    - Paskudne uczucie, gdy ktoś ci się gapi w plecy, wiesz niunia? – powiedział beztrosko. Natychmiast uciekła spojrzeniem na garnki.
    - Co gotujesz? – spytała pogodnie. Zbliżyła się do niego i spojrzała mu przez ramię. Natychmiast wyczuła jego rozdrażnienie i wycofała się. Nie lubiła się mu narzucać. Nie czekała na odpowiedź, po prostu wyszła. Będzie unikała go, do dnia, w którym odnajdzie się Anzelm. Czuła się bezbronna jak szczenię bez swojego lisiego opiekuna.


Jeśli kobieta odchodzi od zmysłów na Twój widok, musisz pogodzić się z prawdą, że jesteś Gey Elfem. Wiem... mnie też ten fakt boli. Tak bardzo Cię lubiłam... <mówi, wyciągając ostry topór dwuręczny>
"Nieznajomość regulaminu nie zwalnia z jego przestrzegania"

Offline

 

#50 2009-12-17 20:50:44

Herka

Członek

7927390
Zarejestrowany: 2008-12-30
Posty: 164
Punktów :   

Re: Twórczość :)

no no wreszcie się doczekałam :]  Pięknie kochana


Black Rose: "Are you looking for death? You found her..."

Offline

 

#51 2010-01-03 20:31:52

Katharsis

Niania gildii ^^

10183085
Call me!
Skąd: Tarnowskie Góry
Zarejestrowany: 2009-02-03
Posty: 389
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

„… widziała samotnie płynącego łabędzia.”


    Westchnęła ciężko. Jej życie przemykało jej między palcami. Odsunęła się zrezygnowana od komputera. Spędzała przy nim większość wolnego czasu. Nie mogła na to nic poradzić. Była odmienna od pozostałych, czuła to sercem i ciałem, widziała to codziennie w lustrze na swojej twarzy, jak i na twarzach przechodniów. Była inna. I pielęgnowała tę inność. Chociaż bolała. Nie miała się do kogo zwrócić, wyjść, porozmawiać, pokochać czy obdarzyć zaufaniem. Kilku znajomych, dobrych znajomych, którzy mieli własnych przyjaciół. Co mogła na to poradzić? Nic. Zupełnie nic. Była samotnikiem od dziecka. Przywykła do tego. Nie miała nikogo blisko. Może dawno, w podstawówce lub przedszkolu. A teraz? Rozpoczynała się druga liceum. Renomowana szkoła. Tolerancyjna. Rzekomo. Tak naprawdę tolerancyjna tylko względem samej siebie. Względem bogatych, zadufanych dupków, którzy myślą, że wszystko im ujdzie płazem. I uchodziło. Chciała napisać wiersz, kolejny z nieudanych, kolejny wyrażający uczucia i ukazujący duszę, bez rymów, sarkazmu i wrogości. Poezja. Była mową. Literatura ucieczką. Bo gdzież bardziej może znaleźć się odrzucone przez otoczenie dziecko, pragnące akceptacji i znalezienia się w świecie o pełnej tolerancji, gdzie się ceni nie grubość portfela, a serce i duszę? W świecie baśni, kreowanej przez własną, tylko i wyłącznie własną wyobraźnię. Wielcy pisarze kreują świat dla innych. A powinni dla siebie. Dlatego tak wiele książek jest nieakceptowanych. Dlatego nowości zaraz zostają odłożona na boczne półki. To nie nazwisko czyni bestsellerem lecz treść. Lecz nie można całe życie uciekać. W końcu trzeba stanąć i wyjść naprzeciw, nawet jeśli ma się ponieść serię porażek, trzeba iść do przodu, upadać i podnosić się, nie chylić czoła. Po pewnym czasie problemy książkowych bohaterów, tej pisanej fikcji, stają się takie… realne. Złamane serca, ból pierwszej bijatyki, narkotyki, papierosy, alkohol. To co złe przenika do świata realnego, ze świata fikcji, terroryzuje nie tylko nasze dzieciństwo w postaci złych smoków, królów, lecz i później, w postaci chuliganów, nietolerancji. Życie nie jest bajką. I wnet każde dziecko to zrozumie.
    Siedziała przy komputerze, nie patrząc w monitor, lecz w widok za oknem. Mieszkała w małym miasteczku na obrzeżach wielkiego miasta. Życie toczyło się w nim szybko, można wręcz rzec, że przeciekało między palcami. A płynąca woda symbolizowała upływające życie. Spędzała dużo czasu siedząc przy komputerze i grając w gry komputerowe, pisząc opowiadania lub wiersze. Nie rozmawiała z ludźmi zbyt chętnie. Nawet ze znajomymi sprzed wielu lat nie łączyło ją zbyt wiele tematów. Bo cóż mogło łączyć odmieńca z normalną społecznością? Teraz siedziała przy komputerze, ale nie patrzyła w monitor. Obraz za oknem wydał jej się bardzo niezwykły. Dostrzegła las. Drzewa w magiczny sposób kołysały się na wietrze. Liście śpiewały swą magiczną pieśń, bardzo podobną do pieśni morza. Zamknęła oczy i odpłynęła. Małą drewnianą łódką o barwie białej, poprzez spokojnie morze wyobraźni. Widziała skaczące delfiny, następnie syreny a na końcu z wody wyłowił się piękny smok. Wtem ktoś brutalnie wywrócił jej łódkę. Była to mama. Stała za nią i uśmiechała się.
- W końcu się ocknęłaś. Nie wiem gdzie byłaś, ale idź do sklepu, dobrze? Tu masz listę i pieniądze. – niewysoka kobieta o brązowawych włosach położyła na stoliku kartkę i pięćdziesiąt złotych. Ubrana w typowe jeansy i biały krótki rękawek. Opuściła poddasze bez słowa. Dziewczyna bez słowa wstała i wyłączyła komputer, następnie wzięła pieniądze i liścik, po czym opuściła swój pokój. Mieszkała na poddaszu jednopiętrowego  domu. Jej pokój był przestronny . Miała wiele okien, dwa normalne i kilka dachowych. Dach spadzisty o barwie jasnego, choć nie rażącego w oczy błękitu. Ściany natomiast miały barwę nocnego, granatowego nieba. Olbrzymia ilość zdjęć widniała na ścianach. Przedstawiała ludzi z rodziny, zwierzęta i naturę. Wszystko, co wydało się piękne i godne zapamiętania na trwałym papierze i za anty-ramą. Cała jedna ściana obłożona meblami. Na tych kilku pułkach stały jakieś figurki, wieża i kolumny. Pod jednym z dwóch normalnych okien było biurko z komputerem.  Po przeciwległej stronie po drugiej stronie, zaraz przy schodach prowadzących w dół stał komplet wypoczynkowy, czyli tapczan trzy osobowy, dwuosobowy i mała sofa. Przy tym komplecie stał szklany stół. Przy ostatnie wolnej ścianie stało duże, dwu osobowe łóżko. Przy każdym oknie wisiały firany z grubego materiału o barwie sufitu. Reszta domu była przeciętna, zrobiona w starym stylu z drewna i kamieni. Wszystko stylowe i eleganckie. Na pierwszym piętrze mieściły się pokoje rodziców, kilka pokoi bez konkretnego użytku. Na parterze mieścił się pokój brata, obszerna kuchnia, jadalnia i gigantyczny salon. Z salonu szklane drzwi prowadziły na drewniany taras, a on wąską ścieżką do wyjścia, lub na ogródek. Cały dom wykonany z szarego kamienia z czarnym dachem. Opodal ukryta wśród drzew była altana. To był dom, w którym się wychowywała od małej dziewczynki.
    Wyszła do sklepu. Mijała rzędy domów podobnych, a jednocześnie różnych. Różnili się ludzie mieszkający w czterech ścianach. Ludzi różniło tak wiele. Praktycznie wszystko… Wyróżniała się na ulicy. Ubrana w glany w zielone graffiti, fioletowe jeansy, czarną bluzkę z gorsetem i czarny płaszcz ze skóry do kolan. Mijała ludzi na ulicy, Nawet nie kiwając dzień dobry. Była odmieńcem. I pielęgnowała tę inność. Bo po co być takim samym jak inni? Powinno się cenić za oryginalność, styl bycia, a nie za modę, wygląd. Ludzie ciągle tego nie rozumieli. Chcieli żyć inaczej. A żeby żyć inaczej, trzeba wpierw umrzeć jako ktoś jak inni i urodzić się jako ktoś odmienny. Niektórzy potrzebowali czasu by się urodzić odmieńcem. Inni rodzili się nim od razu. Większość jednak umierała jako ogół. Jednostki tworzą historię. Zarówno w książkach, filmach, wydarzeniach na historii. Zawsze tak jest. Kiedy strażacy ratują ludzi z płonącego budynku, najbardziej gratuluje się temu, który zaryzykował bardziej niż inni. Ponieważ był odmieńcem. Ile warte jest życie jako kogoś takiego jak inni? Chyba nic. Wiele ludzi umiera w swojej małej heroicznej wojnie, którą człowiek prowadzi od momentu, w którym zaczął oddychać. I kończy ją, kiedy przestaje oddychać. Ta wojna walka o samego siebie. Odnalezienie swoich ideałów, wartości, swojego charakteru, stylu i buntu. Niektórzy przegrywają wojnę na starcie. Dlaczego? Bo boją się walki. Cierpienia. Odmienności. Bowiem odmienność boli. Ale co my na to możemy poradzić? Człowiek przecież zmienia się przez całe życie. Kiedy jest sobą? Kiedy nie udaje kogoś innego.
    Wycieczka do sklepu. Niby nic wielkiego. Ale wielki wyczyn. Przetrwanie na ulicy jako osoba odmienna jest trudne. Wiele spojrzeń przygwożdżających do ziemi, zrównujących z ziemią. Pogarda. Tak wygląda wyjście do sklepu w czasach XXI wieku. Nie ważne jaki kraj, pochodzenie, język czy kolor skóry. Liczy się wnętrze. A niektórzy go nie posiadają. Czy im to przeszkadza? Nie. Bo jak mogą tęsknić za czymś, czego pozbyli się tak dawno, że nawet nie pamiętają go. Dziewczyna będąc w sklepie czuła się wyobcowana. Kupiła szybko chleb, bułki, mleko i śmietanę. Po czym wyszła bardzo szybko. Uciekła. Nie mogła już tego znieść. Nikt nigdy nie chciałby czuć tego poniżenia. Powrót do domu był dość spokojny. Nie spotkała nikogo zbędnego, aż do momentu. Idąc parkiem dostrzegła grupkę młodzieży w jej wieku. Coś robili i śmiali się do tego. Zaintrygowali młodą dziewczynę. Skręciła nieco w prawo, podchodząc bliżej. I ku swemu przerażeniu, dostrzegła że ta grupka chłopaków katuje biednego bezpańskiego psa. Był wychudzony, brudny i zaniedbany, prawdopodobnie również chory. Nie wiedziała ile ten pies ma lat, ale wiedziała, że potrzebuje pomocy. Skomlał. Nie miał sił już szczekać, ani warczeć, ani ujadać. Skomlał. Z bólu. Ludzie zadawali ból chcąc tego, lub nie. Głównie chcieli. Wyładowywali swoją frustrację na słabszym stworzeniu, które nie było w stanie się bronić. Niewiele myśląc dziewczyna wpadła między chłopaków a psa. Wyglądał jak Lessy.
- Zostawcie go. – zasyczała. Chłopcy popatrzyli na siebie.
- Bo co? – zapytał odważnie jeden z nich. Spojrzała na niego z wyższością, którą tak rzadko prezentowała.
- Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi więzienie. Macie przeciwko mnie jako oskarżyciela, oraz tych tam – gestem wskazała grupkę gapiów, zaskoczonych obrotem sytuacji – których poproszę o zeznawanie z sprawie. Dwa lub pięć lat macie gwarantowane.
Chłopcy wyraźnie przerazili się na myśl o sądzie i więzieniu, konsekwencjach u rodziców. Spojrzeli po sobie. Ten, który wcześniej wydawał się taki odważny, rzekł:
- I tak nam się już to znudziło. Weź sobie tego kundla. – po czym odszedł, wraz z kumplami. Dziewczyna została sama z rannym psem. Patrzył na nią swoimi brązowymi, pełnymi wdzięczności oczami. Ona niepewnie uklęknęła i pogłaskała go po futrze. Było brudne, kleiło się. Kiedy tak go głaskała i patrzyła mu w oczy, czuła niezwykłe ciepło płynące z serca. Pomoc innej istocie było przyjemne. Przyjemniejsze niż znęcanie się. Po chwili przestała go głaskać i podniosła się.
- Piesku, ale ja muszę iść. – odwróciła spojrzenie od smutnych oczu. Pies szczeknął. Poklepała go po raz ostatni po głowie, wzięła torbę z zakupami i ruszyła do domu. Natomiast pies, identyczny jak Lessy, ruszył za nią, chwiejąc się i kulejąc na tylną łapę. Przy wyjściu z parku dopiero zauważyła, że za nią podąża. Do domu było już blisko. Wpadła na głupi pomysł, który miał nikłe szanse powodzenia. Szła powoli, by za nią nadążył, aż dotarli do domu. Tam stanęła na werandzie, przy drzwiach. Pies stał przy furtce i patrzył na nią bardzo smutnymi oczami. Uśmiechnęła się.
- Piesku, chodź tutaj. – zawołała go i poklepała po nodze, by dać mu znać, by się zbliżył. Ten natomiast rozważył przez chwilę zaistniałą sytuację, zawahał się i podszedł do niej. Usiadł przy jej nodze, stawiając uszy i dysząc. Wzięła głęboki wdech, przygotowana na wszystko. Zadzwoniła do domu. Usłyszała jak ktoś schodzi po schodach, otwiera drzwi. Był to ojciec. Uśmiechnął się do niej, ale uśmiech zgasł, gdy dostrzegł psa.
- Co to tu robi? – spytał zaskoczony. Matka, która siedziała w kuchni, usłyszała to pytanie i przyszła sprawdzić co się dzieje. Stanęła obok ojca i jej spojrzenie również zatrzymało się na bezpańskim psu.
- Mogę go zatrzymać? – spytała niepewnie. Zapadła cisza, zbyt długa, bo mogła zwiastować dobrą nowinę. Wtem pojawiło się wybawienie młodej dziewczyny, jej starszy brat. Przecisnął się obok rodziców, klęknął przy psie i poklepał go po łbie.
- Fajny! Zawsze chcieliśmy mieć psa. Mogę mu nadać imię? – spytał beztrosko. Matka zareagowała pierwsza.
- Kupimy jakiegoś małego. Nie będziemy brać żadnych przybłęd. – odparła spokojnie.
- No wiesz, kochanie, ten pies potrzebuje domu. – ojciec widzą zapał swoich dzieci stanął po ich stronie. Mama spojrzała na niego bardzo gniewnie.
- Jest brudny, chory, nie znamy jego pochodzenia, może być agresywny… - zaczęła argumentować, lecz jej przerwano.
- Wykąpiemy go, pójdziemy do weterynarza, a jeśli jest agresywny, zaatakowałby tych chłopców którzy się nad nim znęcali. – powiedziała szybko i nieco histerycznie dziewczyna. Polubiła psa, spędzając z nim tę krótką chwilę. Matka zawahała się. Jej opór słabł. Chciała kupić psa swojej córce na urodziny. Samotnej dziewczynie potrzebne towarzystwo, chociażby zwierzęcia, do którego będzie mogła mówić i który zajmie jej wolny czas. Jednakże… odrzucona córka zażyczyła sobie odrzuconego psa…
- Niech będzie. To twój pies, moja droga. Zapłacę za weterynarza, ale ty go kąpiesz, karmisz i tak dalej, jasne?
Dziewczyna w odpowiedzi rzuciła się matce na szyję.
- Dziękuje mamo. – powiedziała po czym odwróciła się do siedzącego psa. – Jakby cię tu nazwać…? Hm?
- Zastanowimy się w drodze. – rzekł ojciec, biorąc kluczyki z auta. – jedźmy jak najszybciej do weterynarza.
Wsiedli do auta wraz z nowym członkiem rodziny. Jechali w milczeniu. Ojciec z bratem z przodu, a dziewczyna z tyłu. Głowa jej nowego pupila spoczywała na jej nogach. Spał spokojnie, oddychając miarowo. Głaskała go głowie, patrząc za okno. Wyjechali z lasu, drogę polną. W oddali dostrzegła wielkie jezioro. Widziała samotnie płynącego łabędzia. Czy czuł się samotny?

______________________________________________________________________________

Trochę smutne, dziwne i melancholijne. Opierało się na uczuciach - nie opisach. Ok, nie zbyt surowo, pls :]


Jeśli kobieta odchodzi od zmysłów na Twój widok, musisz pogodzić się z prawdą, że jesteś Gey Elfem. Wiem... mnie też ten fakt boli. Tak bardzo Cię lubiłam... <mówi, wyciągając ostry topór dwuręczny>
"Nieznajomość regulaminu nie zwalnia z jego przestrzegania"

Offline

 

#52 2010-01-03 20:47:31

 Ksb(ZL)

Członek

7895657
Skąd: Konin
Zarejestrowany: 2009-03-26
Posty: 27
Punktów :   

Re: Twórczość :)

Już liczyłem na coś nowego, a tu już znane opowiadanie Szkoda troche, że źle mi sie ono kojarzy, ale reszte oceny już znasz

Offline

 

#53 2010-02-06 12:10:10

Katharsis

Niania gildii ^^

10183085
Call me!
Skąd: Tarnowskie Góry
Zarejestrowany: 2009-02-03
Posty: 389
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

Dla tych co są ciekawi innych moich dzieł, które nie są zamieszczane tutaj, zapraszam na

http://katharsis.keep.pl
;D


Jeśli kobieta odchodzi od zmysłów na Twój widok, musisz pogodzić się z prawdą, że jesteś Gey Elfem. Wiem... mnie też ten fakt boli. Tak bardzo Cię lubiłam... <mówi, wyciągając ostry topór dwuręczny>
"Nieznajomość regulaminu nie zwalnia z jego przestrzegania"

Offline

 

#54 2010-03-14 13:44:55

Katharsis

Niania gildii ^^

10183085
Call me!
Skąd: Tarnowskie Góry
Zarejestrowany: 2009-02-03
Posty: 389
Punktów :   
WWW

Re: Twórczość :)

Yhym, tylko ja jestem taka co pokaże swoje dzieła? ^^


Jeśli kobieta odchodzi od zmysłów na Twój widok, musisz pogodzić się z prawdą, że jesteś Gey Elfem. Wiem... mnie też ten fakt boli. Tak bardzo Cię lubiłam... <mówi, wyciągając ostry topór dwuręczny>
"Nieznajomość regulaminu nie zwalnia z jego przestrzegania"

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie kaset allegro Samochody pożarnicze